Upodobanie do śródziemnomorskiej wersji diety ketogenicznej kończy się rosnącym uzależnieniem od dobrej oliwy dodawanej do wszystkiego. Ale jeśli dopiero zaczynacie przygodę z kupowaniem ekstra dziewic tłoczonych na zimno możecie jeszcze nie wiedzieć, czego się spodziewać i nie mieć wielkiej ochoty chłeptać gorzkiej oliwy prosto z kieliszka. Przyzwyczajenie do smaku schabowego na kujawskim czy rafinowanego, neutralnego kokosa bywa mylącym instynktem przy doborze nowego rodzaju tłuszczu. Wymienimy kilka smaków, które powinny zachęcać – jedne do kupna, inne do odstawienia butelki na półkę.
Smaki na tak: świeże, owocowe, ostre, gorzkie (pieprzne odczucie na języku = dużo przeciwutleniaczy, warto chwilę pokaszleć)
Smaki na nie: wszystko stęchłe, zjełczałe, spleśniałe, octowe, metaliczne sugeruje oliwę nieświeżą, źle przechowywaną; brak wyczuwalnego smaku może oznaczać, że oliwa jednak była rafinowana albo wymieszana z innymi, tańszymi olejami
Dobra oliwa powinna cechować się sporą pikantnością i goryczą i nie nadmierną kwasowością. Jeżeli takie nuty nadal za bardzo wypalają gardło, można spróbować dressingów “pół na pół” na przykład z użyciem neutralnego w smaku oleju MCT.

